Dodano 22 lipca 2022

Narzekanie w trakcie urlopu – czy to znaczy, że jestem niezadowolony?

Gdy profesor Bogdan Wojciszke prezentował wyniki swoich badań nad narzekaniem na konferencji naukowej w Hiszpanii, przedstawiciele różnych nacji twierdzili, że to o nich. Jedynymi, którzy nie uważali się za narzekający naród byli Amerykanie. I choć w narzekaniu nie jesteśmy na tym globie osamotnieni to jednak zdaje się, że jesteśmy w ścisłej czołówce. 

Przyjrzyjmy się przez chwilę dwóm badaniom które zdają się dobrze obrazować to zjawisko. W pierwszym z nich 30 badanych przez kolejne 65 dni pytano o to jak się dzisiaj czują w odniesieniu do swojego zwykłego, codziennego samopoczucia. Badani mieli do dyspozycji 11 stopniową skalę rozpinającą się pomiędzy wynikiem od – 5 do + 5, gdzie wynik ujemny oznaczał samopoczucie znacznie gorsze niż zazwyczaj, a dodatni odpowiednio lepsze niż zazwyczaj. Zero miało dawać możliwość udzielenia odpowiedzi że “dzisiaj czuję się tak jak zazwyczaj”. Po zakończeniu badania, uśredniono wszystkie odpowiedzi i uzyskano wynik +1,2 co wskazywało że badani czuli się znacznie lepiej niż zazwyczaj w trakcie badania. 

Około 60 lat później kolejne 24 osoby zostały poproszone o udział w bardzo podobnym badaniu, tym razem badanie trwało przez 100 kolejnych dni, a badani wyrażali swoje samopoczucie w 7 stopniowej skali: (1) wyraźnie gorszy niż zwykle; (2) gorszy; (3) raczej gorszy; (4) taki sam; (5) raczej lepszy; (6) lepszy; (7) wyraźnie lepszy niż zwykle. 

Po uśrednieniu danych z badania uzyskano wynik 3,41 oznaczający nastrój wyraźnie gorszy od typowego. Badanie pierwsze zostało przeprowadzone przez B.W. Johnsona w latach 30’ w Stanach Zjednoczonych. Badanie uważa się wzorcowe pokazanie tzw “efektu pozytywnego” w badaniach polegającego na zjawisku polegającym na tym że badani chcą w badaniu wypadać na lepszych. Później tłumaczono to tym że takie nieadekwatnie pozytywne  postrzeganie rzeczywistości wpływa na motywację podejmowania różnych działań, poprzez subiektywne podnoszenie szansy na odniesienie sukcesu. Badanie to powtarzano wielokrotnie w różnych wariantach na całym świecie z bardzo podobnym rezultatem. 

Jednak drugie badanie zdaje się wykazywać, że istnieje takie miejsce na świecie gdzie ludzie kierują się zgoła odmiennymi normami i zupełnie inaczej wartościują rzeczywistość. Miejscem tym była Polska końca lat 80’, a autorem badania był profesor Dariusz Doliński. Wyniki tego badania rozpoczęły naukowy dyskurs nad zjawiskiem tzw. “polskiej kultury narzekania”. Kolejne badania przeprowadzane w naszym kraju na przestrzeni lat 90’ dwudziestego wieku pozwoliły na uzyskanie pogłębienie tego tematu. W roku 1994 badanie objęło 1050 osób a w roku 1998 badaniem objęto 1067 osób. W obu tych badaniach skupiono się nad ważnym elementem naszego narzekania tj. nad poczuciem krzywdy. Wg. wyników badań tylko 16 % respondentów z 1994 i 30% z 1998 nie czuło się w życiu przez nikogo skrzywdzonych. Za to w grupie badanych znalazły się osoby które z listy “15 krzywdzicieli” wskazywali aż 13 źródeł doznanej krzywdy w życiu. 

W 2003 roku prof. Wojciszke opublikował wyniki bardzo ciekawych badań związanych ze stanem naszego narzekania. W trakcie badania uczestnicy byli proszeni o uzasadnienie swojego narzekania. Pierwszym najczęściej pojawiającym się uzasadnieniem była “chęć poprawienia sobie sytuacji”, a drugim “chęć ulżenia sobie”. Oba wydają się dość nieprawdopodobne, gdyż trudno oczekiwać, że narzekanie na takie rzeczy jak zarobki, ceny czy władza w jakikolwiek sposób miało poprawić naszą sytuację. Z drugiej strony badania pokazują, że narzekanie nie daje poczucia ulgi, a wręcz pogarsza naszą subiektywną ocenę i samopoczucie. Skoro więc oba te wytłumaczenia nie są prawdziwe to warto zadać sobie pytanie: dlaczego to robimy? 

Badania profesora Wojciszke z 2003 roku pokazują, że po 30 roku życia dramatycznie rośnie nasza skłonność do narzekania, nie zauważono jakiejkolwiek istotnej korelacji pomiędzy sytuacją życiową (finansową lub zdrowotną), a nasileniem się tendencji do narzekania. Możemy więc domniemywać, że jest to tendencja, którą po prostu nabywamy z wiekiem, pod silnym wpływem otoczenia. Skoro przebywamy wśród ludzi, którzy narzekają to sami zaczynamy to robić. Czyżby był to rytuał inicjacyjny dla dorosłych polegający na tym, że skoro chcemy być częścią grupy to musimy pokazać, że jesteśmy w stanie się do niej dostosować? 

Faktycznie badania prof. Wojciszke to potwierdzają, bo okazuje się, że w naszym kraju ludzi narzekających postrzegamy jako mądrzejszych i lepiej znających rzeczywistość, w odróżnieniu od osób, które afirmują rzeczywistość i są postrzegane jako naiwne, dziecinne i mniej wnikliwe. Nie chcesz być postrzegany_a jako płytki_a, naiwny_a i dziwny_a? Przestań się cieszyć życiem, a przynajmniej nie okazuj tego na zewnątrz. 

Skoro więc narzekanie spełnia ważną funkcję w budowaniu relacji to zastanówmy się, co tym naszym narzekaniem sobie robimy? Jakie są jego konsekwencje?

  • Po pierwsze: autoprezentacja. Skoro narzekam na innych to widzę i znam standardy, których oni nie spełniają (a w domniemaniu ja oczywiście je spełniam). Jeśli narzekam na innych kierowców to tak naprawdę staram się pokazać siebie jako tego dobrego, sprawiedliwego profesjonalistę w prowadzeniu samochodu. 
  • Po drugie: narzekanie to poduszka powietrzna – narzekając na siebie, umniejszając swoje sukcesy i krytykując swoje działania, wyprzedzamy potencjalną, domniemaną krytykę. Działając zgodnie z maksymą “nikt mnie tak nie skrytykuje, jak ja sam” ustrzegamy się przed potencjalnym atakiem. Wchodząc do grupy znajomych na spotkanie możemy na dzień dobry skrytykować swój wygląd, kreację etc. – wtedy nikt nie odważy się już nic powiedzieć…
  • Po trzecie: wyrażanie złości, a raczej – pasywne wyrażanie złości. Złość jako emocja pozwala nam demonstrować niezadowolenie z jakiegoś stanu rzeczy, niespełnienia potrzeb, przekroczenia granic etc. Jeśli jej nie wyrazimy w odpowiedzi na to, co nas spotyka, sama niestety nie zniknie. Niewyrażona złość często przekształca się właśnie w narzekanie. 

Jeśli więc chciałbyś_abyś spróbować przestać narzekać to czeka Cię spore wyzwanie. Narzekanie jest u nas powszechne i spełnia bardzo ważną funkcję społeczną, jednak od lat rośnie adekwatne poczucie, że nie do końca nam służy. 

Każda zmiana zaczyna się od pierwszych kroków. A co może być tym naszym pierwszym krokiem? Możemy nauczyć się doceniać samego_ą siebie i potrafić o tym mówić wobec innych ludzi. Możemy nauczyć się radzić z krytyką i przeżywać mniejszy dyskomfort z nią związany. Możemy w końcu nauczyć się stawiać granice i adekwatnie wyrażać swoją złość. Spróbujemy?

Tekst: Michał Śmiałowski – psycholog, psychoterapeuta, trener, ekspert Mental Health Center

Wróć do wszystkich artykułów